CHORWACJA 2002


Już dawno chciałem wybrać się gdzieś dalej i juz w zimę zdecydowalismy z Rodakiem, że jedziemy do Chorwacji.Na początku sezonu chęć wyjazdu zadeklarowałe jeszcze parę osób, ale jak przyszło do wyjazdu to okazało się,że jadą jeszcze z nami tylko Paweł i Radek Z Darłówka. Jakby to oni u siebie morza nie mieli, no ale chcieli zobaczyć to cieplejsze. Termin wyjazdu przypadł na 10 sierpnia sobota rano i spotkanie o 6 rano na CPN-ie w Bobolicach. Wyjazd w 4 motocykle: ja z Białogardu Honda CBR600F,Piotrek Rodak z Koszalina FZR1000, Paweł Darłówek Marauder,Radek również Darłowek Intruder.Prędkośc podróżna 120 km/h. Cel południowo-zachodnia granica naszego kraju.O 15 byliśmy już na miejscu w Kudowie gdzie mieliśmy załatwiony nocleg u znajomych.

Następny dzień rano wymiana waluty na granicy i cel półwysep istria w Chorwacji.Jak się okazało to był najtrudnieszy odcinek z całej naszej trasy. Z Czechami poszlo łatwo,pogoda ładna dwa krótkie przystanki na mały popasik i parkujemy na granicy austryjackiej. Jak się okazało to tylko tutaj wbili nam wszystkim jedyną pieczątkę do paszportu.
W Wiedniu dopada nas deszcz /taki konkretny/ i nie odpuszcza nas aż do samej Chorwacji. Jedziemy cały czas w deszczu przez alpy, temperatura wacha sie od 10 do 15 stopni. Na szczęście cały czas autostrada,trzeba tylko wykupić winetke na autostradę (4 EUR-10 dni) na stacji benzynowej.Na granicy Austryjacko-Słoweńskiej spotykamy 2 motocykle z Polski, są również przemoczeni i jadą szukać kwatery aby sie wysuszyć i przespać, My jedziemy twardo dalej,wkońcu jestesmy już w byłej Jugosławi. W Słowenii również leje ,czasami sie trochę przejaśniało i na chwilę przestawało padać. Drogi w Słowenii również dobre,większość trasy przejechaliśmy autostradą, tylko najlepiej wybrać taką trasę aby omijać płatne tunele.My zapłaciliśmy od głowy ok 20 EUR za przejazd przez tunele a bylo ich ok 10 , Przed każdym tunelem bramka i kasowanie pieniążków.Mijamy Słowenię i na granicy z Chorwacją jest juz ciemno. Tak jak i na wiekszości przejść nawet nie ściągamy kasków , przejeżdzamy granice na machnięcie ręki. Jesteśmy już w chorwacji pada tylko trochę ale droga jest mokra, a drogi wąskie i kręte. Tam dopiero mozna sobie pobrykać,my jedziemy wolno,jesteśmy zmęczeni,mokrzy i zmarznięci, w dodatku jest ciemno i mokra droga.Ale wreszcie zjeżdzamy z gór nad Adriatyk odrazy robi sie bardzo cieplo. Jest ok 20 stopni ciepł-a dla nas to goraczka.Dobijamy do kempingu Miedwieja zmęczeni ale szczęśliwi. I tu nas spotyka niespodzianka nie można wbić śledzia od namiotu bo są wszędzie skały, później dopiero wbiajmy śledzie pożyczonym młotkiem,w dodatku podchodzi do nas Niemiec i mówi żeby się w tym miejscu nie rozbijac bo tu płynie rzeka ?!?.Niewiedzieliśmy o co mu chodzi, jaka rzeka ,ale był starszy więc go posłuchaliśmy i na drugi dzień faktycznie jak zaczeło padać to płyneła rzeka,okazało się że kemping był w wąwozie i wszystko co spływało z gór właśnie tędy płyneło. Jednym płyneła rzeka pod namiotem, a nam akurat obok.
Ciągle nie miałem w czym chodzić bo wszystko mokre, wiec postanawiamy jechać nastepnego dnia dalej na południe. Jedziemy na wyspę Krk i tu dopiero robi się bajecznie.Wreszcie kąpiele w morzu i suche ubrania. Browarek i spacerki, jazda motorkiem po wyspie oczywiscie bez kasków,jest super.

Siedzimy tam 3 dni,ale jest nam zbyt mało,wiec jedziemy dalej na południe-wybrzeżem. Droga jest super ,same serpentyny,cały czas widac adriatyk,woda ma coraz ładniejsze kolory. Caly czas wyprzedzamy sznurki aut,robi się coraz mniej roślinności,same skały i morze. Mijamy Zadar przez pomyłkę odwiedzamy port-jest bardzo fajny,następnie wyjeżdzamy i zatrzymujemy sie ok 5 km za Biogradem w miejscowości Pakostane na najwiekszym kempingu Kozarica.Tutaj zostajemy 4 dni i zwiedzamy okolice. Piwko w Chorwacji jest dobre, mi najbardziej smakowalo Karlowaćko,w sklepie kosztuje 6-8 kun ok 4zł w knajpie od 10-12 kun,piliśmy też tak zachwalaną przez wszystkich rakije, ale dla mnie to był ichni bimber. Żarcie nie za bardzo,dlatego jedlismy pizze na obiad,nawet dobre w niektorych lokalach. Tylko w jednym zamiast szynki była jakaś mielonka co nie nadawało sie do jedzenia . Cena pizzy od 20 -25 kun.

19 sierpnia wyruszamy już w drogę powrotną,ale udajemy sie najpierw do parku krajobrazowego Plitvicke jezera .Po wizycie w parku nocujemy na kempingu położonym w pobliżu. Spotykając jednocześnie rodakow na motocyklu z Polski, tylko oni jechali dopiero nad adriatyk a my juz wracalismy. Z Plitvic kierujemy się na Słowacje.Tym razem obieramy inną trasę przez Słowenie. Płacimy tylko na 2 bramkach za autostradę,Słowenię mykamy bezproblemowo,żadnych problemów na granicy. Austria już nie taka mokra i widać alpy,ale my już tylko przemykamy przez ten kraj,bo nastepny nocleg mamy zamiar spedzic w Słowacji u podnóża tatr.Za Wiedniem kierując sie w stronę granicy ze Słowacja mylimy drogi i zamiast na granicy ze Słowacją jesteśmy na granicy z Węgrami !!!. Ale to naszczęście tylo 30 km,więc mykamy jakąś mniej uczęszczaną trasą i jesteśmy w Słowacji. Tu zatrzymujemy się na popas i zjadamy normalny obiad za bardzo małe pieniądze. Wieczorem stwierdzamy że musimy się już zatrzymać i przez przypadek trafiamy do naprawdę miłego schroniska. Wynajmujemy 5 osobowy domek za 100 zł,oczywiście idziemy do knajpki na piwko i tu szok, piwko bardzo dobre i w dodatku 1.40 zł no szok.Na drugi dzień troche zwiedzamy i robimy zakupy. Oczywiście kupujemy alkohol bo jest tani.Najtańszy browar 80GR a najtansza wodeczka 8 zł ,flaszka Tequili 24 zł,koniak 12 zł.Na drugi dzień ruszamy do Polski, na granicy trochę peniamy bo mamy za dużo flaszek,ale celnik nam sprawdza tylko paszporty i jestesmy w kraju,przejeżdzamy prze sławną Wisłe, a dalej to już swój kraj chamstwo na drodze, od razu widać ze to Polska.Dojeżdzam do domu ok 20.
Cała trasa wyniosła 4000 km, koszt tych wakacji 2000 zł,bylismy 2 tygodnie, na przejazd poszlo 5 dni, od 8 do 15 godzin jazdy dziennie,najdłuższy odcinek który przjechaliśmy miał 900 km, w tym zrobiliśmy ok 400 w deszczu.Straty to takie że tylko u mnie przepalił się bezpiecznik od wentylatora,Radkowi poluzował sie stelaż od reflektorów. Ogólnie wszyscy przyjechali zadowoleni i opaleni,skóra mi schodziła przez kilka dni. Za rok też wybiore się gdzieś daleko,tylko inaczej rozplanuje to podróż,może to będzie Grecja lub Turcja ?